Ferrari wkracza w erę elektryczności!
Od dłuższego czasu fani motoryzacji z niecierpliwością czekają na elektryczny model od Ferrari. I w końcu mamy pierwsze konkretne wieści! Dyrektor generalny Ferrari, Benedetto Vigna, przyznał, że pierwszy elektryk przeszedł już testy i przejechał kilka tysięcy kilometrów. Chociaż szczegóły są na razie owiane tajemnicą, to kilka faktów już się ujawnia.
Czego się spodziewać?
Na początek, wciąż nie wiemy, jak dokładnie będzie wyglądał ten legendarny samochód. Pojawiły się jednak spekulacje, że Ferrari może bazować na zmodyfikowanym nadwoziu Maserati Levante. Choć to tylko plotki, warto zauważyć, że Ferrari już wcześniej wykorzystywało Levante jako bazę dla swoich prototypów.
Możemy być pewni, że nowy model będzie zachowywał sportowe prowadzenie, typowe dla Ferrari. Benedetto Vigna podkreśla, że nowe auto przypadnie do gustu zarówno długoletnim klientom marki, jak i nowym nabywcom. W końcu, jak mówi – „Ferrari nie kupuje się z konkretnych powodów, tylko dlatego, że to Ferrari”.
Produkcja w Maranello
Wszystko wskazuje na to, że elektryczne Ferrari będzie produkowane w nowym budynku E w Maranello. To miejsce wyróżnia się nowoczesną linią produkcyjną, która będzie wykorzystywana do wytwarzania nowoczesnych układów napędowych. A oto, co wiemy o planach produkcji:
- Najpierw powstaną modele Purosangue i SF90.
- Potem dojdzie do nich elektryczny model.
- Elektryczne auto będzie korzystać z ogniw akumulatorowych od kilku zewnętrznych dostawców.
Warto dodać, że Vigna zaznaczył, iż nowy model nie będzie wykorzystywał popularnych baterii litowo-żelazowo-fosforanowych (LFP). Ciekawe, co to oznacza dla przyszłych osiągów!
Premiery w trzech etapach
Ferrari ma zamiar zaprezentować swój elektryczny model w trzech etapach. Oto, czego możemy się spodziewać:
- 9 października 2023: Poznamy platformę, na której powstanie auto oraz szczegóły techniczne.
- Początek 2024: Prezentacja detali nadwozia i wnętrza.
- Wiosna 2024: Ostateczny wygląd nadwozia w całej okazałości.
Pierwsze dostawy mają się odbyć pod koniec 2026 roku, a cena? Powyżej 500 tys. dolarów! Ciekawe, czy uda się przekonać kibiców do nowego, elektrycznego wcielenia Ferrari.
Oczekiwania a rzeczywistość
Warto dodać, że według niektórych doniesień, Ferrari już pracuje nad drugim modelem elektrycznym. Jednak Benedetto Vigna, w odpowiedzi na te rewelacje, stwierdził, że są to jedynie „niespodzianki” i nie potwierdził żadnych szczegółów.
Jedno jest pewne – Ferrari stara się nie tylko dotrzymać kroku konkurencji, ale także zaskoczyć nas czymś wyjątkowym. Jak myślicie, czy nowy elektryk spełni oczekiwania fanów? Czas pokaże!