Przyszłość europejskiej motoryzacji w zagrożeniu – co nas czeka?
Przemysł motoryzacyjny na rozdrożu
W 2025 roku może się rozstrzygnąć przyszłość europejskiej motoryzacji, a przynajmniej tak twierdzą szefowie dwóch potęg przemysłowych – Renault i Stellantisa. Luca De Meo i John Elkann nie mają dobrych wieści. Apelują o pilną rewizję przepisów w Unii Europejskiej, bo w przeciwnym razie, według ich prognoz, ceny nowych samochodów mogą skoczyć o nawet 40% do 2030 roku. To nie wszystko! Spadek popytu grozi także likwidacją milionów miejsc pracy. Ale co takiego się dzieje?
Dlaczego jest tak źle?
W rozmowie przeprowadzonej przez redakcję francuskiego „Le Figaro” obaj prezesi zarysowali czarny obraz sytuacji. W 2019 roku sprzedano w Europie ponad 18 milionów nowych samochodów, a w 2023 roku liczba ta spadła do 15 milionów. Elkann zauważa, że spadkowy trend wciąż trwa. Jeśli się to nie zmieni, za dziesięć lat rynek nowych aut w UE może skurczyć się o ponad połowę!
- 13 milionów Europejczyków pracuje w przemyśle samochodowym.
- Produkcja samochodów generuje 7% unijnego PKB.
- Miliony miejsc pracy mogą być zagrożone.
Regulacje a przyszłość rynku
De Meo i Elkann wskazują na regulacje unijne jako główną przyczynę spadku popytu. Przepisy dotyczące emisji CO2 faworyzują droższe, większe pojazdy, co sprawia, że produkcja tańszych modeli staje się nieopłacalna. De Meo zauważa, że oferta europejskich producentów w zakresie przystępnych cenowo aut rozmija się z oczekiwaniami nabywców.
Co więcej, w jego opinii, przez ostatnie 20 lat regulacje rynkowe dyktowała logika niemieckich producentów premium, takich jak BMW czy Mercedes. Tymczasem producenci aut popularnych i ich klienci odczuwają konsekwencje nowych regulacji najbardziej.
Co nas czeka?
Warto zwrócić uwagę na prognozy De Meo. Twierdzi, że cena popularnego modelu Renault Clio może wzrosnąć o 40%, co oznacza, że bazowy model zdrożeje z 74 000 zł do blisko 104 000 zł. Aż 92,5% tej podwyżki ma wynikać z regulacji! To nie jest dobry znak.
Absurdalne regulacje i ich konsekwencje
John Elkann podkreśla, że aż 1/4 inżynierów w Stellantis zajmuje się wdrażaniem nowych regulacji unijnych. To pokazuje, jak skomplikowane i czasochłonne są obecne przepisy. A to oznacza, że innowacje i rozwój mogą zostać w tyle za konkurencją z innych regionów świata, jak Chiny, które mają jasno określone cele.
Co można zrobić?
Obaj prezesi nie wskazali konkretnych rozwiązań, ale zasugerowali, że Europa powinna podążać drogą Japonii, gdzie „lekkie samochody” korzystają z ulg podatkowych i zniżek. Musimy zadać sobie pytanie: czy w Europie uda się osiągnąć konsensus? Wygląda na to, że to bardzo trudne. A to zły prognostyk dla branży, która odpowiada za blisko 1/10 PKB całej Unii Europejskiej.
Podsumowując, przyszłość europejskiej motoryzacji stoi pod znakiem zapytania. Jeśli nie zostaną podjęte odpowiednie kroki, możemy być świadkami nie tylko wzrostu cen, ale także masowych zwolnień. Co o tym sądzisz? Jakie zmiany powinny zostać wprowadzone? Czekamy na Twoje opinie!