Rowerzyści a znak STOP: czas na zmianę przestarzałych przepisów drogowych

Rowerzyści a znak STOP: czas na zmianę przestarzałych przepisów drogowych

Rowerzyści a znaki drogowe: Kto się zatrzymuje, a kto nie?

Rowerzysta ze Śląska przejechał przez znak „STOP” bez zatrzymania i wpadł w tarapaty. Policja ukarała go mandatem, a sądy, jak to sądy, postanowiły, że z przepisami się nie dyskutuje. To wszystko pokazuje, jak bardzo rzeczywistość różni się od litery prawa.

W Polsce mamy do czynienia z dwoma równoległymi światami: z jednej strony obowiązuje Prawo o ruchu drogowym, a z drugiej – codzienne życie na drogach. Wszyscy wiemy, jak to wygląda w praktyce. Ludzie jeżdżą po prawej stronie, zatrzymują się na czerwonym świetle, a piesi dostają pierwszeństwo. Ale czy znasz te przepisy, których nikt nie przestrzega? Zobaczmy kilka z nich:

  • Obowiązek zatrzymania się przed znakiem STOP dla rowerzystów.
  • Przepisy dotyczące jazdy na czerwonym świetle (nawet dla pieszych!).
  • Wymóg noszenia kasków (czyli obowiązkowy element stylu).

Co ciekawe, rowerzyści często traktują znak STOP jako sugestię, a nie nakaz. To nie tylko kwestia ignorancji, ale również fizyki: zatrzymanie się i ruszenie z miejsca na rowerze wymaga znacznie więcej wysiłku niż w przypadku samochodu. A co z widocznością? Rowerzyści mają lepszy ogląd sytuacji na drodze, bo nie mają przed sobą szyby, która ogranicza widok. Dlaczego więc mieliby się zatrzymywać, skoro mogą po prostu zwolnić i rozejrzeć się?

Prawda a rzeczywistość

Czy prawo ma sens, jeśli nikt go nie przestrzega? Przykład ze Śląska pokazuje, że ludzie nienawidzą przepisów. Dla nich, znak STOP to nie tylko koniec drogi, ale i symbol niepotrzebnych represji. Może lepiej byłoby, gdyby rowerzyści mogli traktować ten znak jak trójkąt „ustąp pierwszeństwa”? W końcu, w kwestii bezpieczeństwa, niewiele by się zmieniło!

Spójrzmy na Francję, gdzie w niektórych miejscach rowerzyści mogą przejeżdżać na czerwonym świetle, jeśli nic nie nadjeżdża. To podejście z pewnością usprawnia ruch i czyni go bardziej przyjaznym dla cyklistów. W Polsce wprowadzono już kontraruch rowerowy, czyli jazdę „pod prąd” na drogach jednokierunkowych. I co? Bezpieczeństwo się poprawiło? Nie koniecznie.

Co z tym zrobić?

Wydaje się, że sądy i policja nie interesują się w pierwszej kolejności bezpieczeństwem, ale raczej tym, żeby mieć kogo ukarać. Dlatego, jeśli jeździsz na rowerze, pamiętaj: najważniejsze to nie dać się złapać!

Podsumowując, może warto pomyśleć o liberalizacji przepisów drogowych, żeby lepiej odzwierciedlały rzeczywistość na drogach? Kto wie, może pewnego dnia rowerzyści w Polsce będą mogli jeździć bez obaw o mandaty, a znaki drogowe będą miały sens w praktyce? A do tego czasu – bądźcie czujni i nie dajcie się złapać!

Zdjęcie główne: Pixabay – Surprising_Media

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

Zapytaj o reklamę

Google reCaptcha: Nieprawidłowy klucz witryny.