Na tegorocznych targach IAA w Monachium świat motoryzacji usłyszał coś, co może zrewolucjonizować podejście do produkcji samochodów w Europie. Jean-Philippe Imparato, szef europejskiego Stellantisa, przyznał wprost, że Toyota miała rację, stawiając na klasyczne hybrydy i małe, ekonomiczne auta. To nie tylko ukłon w stronę japońskiego giganta, ale przede wszystkim sygnał, że Stellantis przygotowuje się do poważnej zmiany kursu – wraca do produkcji segmentu A, czyli niedrogich samochodów kosztujących około 15 tys. euro.
Decyzja ta nie jest przypadkowa. Odpowiada na rosnące wymagania unijnych regulacji oraz realne oczekiwania klientów, którzy szukają pojazdów ekonomicznych, a jednocześnie przyjaznych środowisku. Co więcej, Stellantis zapowiada nowy silnik hybrydowy o mocy 213 KM, który będzie sercem kluczowych modeli, takich jak Grandland i 3008. To nie tylko odwrót od wcześniejszych planów całkowitego przejścia na auta elektryczne do 2030 roku, ale i wyraźny znak, że europejski rynek stoi u progu sporych przetasowań.
Przełomowa deklaracja Stellantisa na targach IAA 2025
Podczas wrześniowych targów IAA w Monachium Jean-Philippe Imparato nie owijał w bawełnę. Przyznał, że Toyota miała rację, stawiając na klasyczne hybrydy oraz małe auta segmentu A. Przez lata koncerny motoryzacyjne zachłannie patrzyły na pełną elektryfikację, a Stellantis nawet zapowiadał odejście od silników spalinowych na rzecz wyłącznie elektrycznych modeli do 2030 roku. Teraz jednak, jak podaje motoryzacja.interia.pl, firma zmienia strategię. Hybrydy mają pozostać ważną częścią oferty, bo rynek i regulacje nie pozwalają na szybkie wycofanie tego rozwiązania.
Co więcej, Stellantis pracuje nad nowym, mocnym silnikiem hybrydowym o mocy 213 KM, który trafi do popularnych modeli Grandland i 3008. To pokazuje, że producent widzi potencjał w rozwijaniu technologii, która pozwala na kompromis między ekologią a praktycznością i zasięgiem, co jest szczególnie ważne dla europejskich kierowców.
Powrót do segmentu A i wyzwania regulacyjne w Europie
Jednym z najciekawszych elementów nowej strategii Stellantisa jest powrót do segmentu A, czyli produkcji małych, ekonomicznych i niedrogich samochodów. Cena tych aut ma oscylować wokół 15 tys. euro – to ważna informacja, bo aż około 20 proc. europejskich klientów szuka auta za mniej niż 20 tys. euro. Niestety, w 2024 roku rynek oferował tylko jedno auto poniżej tej kwoty, co oznaczało sporą lukę, którą teraz chce wypełnić Stellantis – jak podaje spidersweb.pl.
Koncern apeluje także o poluzowanie wymagań dotyczących najmniejszych samochodów oraz o korzystniejsze warunki finansowania produkcji aut elektrycznych o niskim śladzie węglowym. Taka postawa ma na celu wsparcie europejskich producentów, którzy w obliczu zaostrzających się regulacji muszą szukać nowych dróg rozwoju – podkreśla autokult.pl. Z kolei rp.pl przypomina, że Komisja Europejska pracuje nad nowymi regulacjami, które mogą diametralnie zmienić sposób produkcji samochodów, co jeszcze bardziej komplikuje sytuację producentów, zmuszając ich do rewizji dotychczasowych strategii.
Szerszy kontekst europejskiej motoryzacji i konkurencja na rynku
Stellantis nie działa w próżni. Koncern współpracuje z chińskimi markami i podkreśla konieczność stworzenia europejskiej platformy produkcji, która pozwoli obniżyć koszty i zwiększyć konkurencyjność – przypomina motoryzacja.interia.pl. Warto zauważyć, że na rynku elektrycznych aut brakuje tanich modeli – jak podaje autokult.pl, obecnie dostępne są tylko dwa niedrogie auta zeroemisyjne, co ogranicza dostępność dla szerokiego grona klientów.
Również inni gracze zmieniają swoje podejście. Volkswagen rezygnuje z modelu ID. 2all na rzecz ID. Polo, który ma pojawić się w salonach już w 2026 roku i ma ożywić segment małych aut elektrycznych – informuje auto-swiat.pl. Z kolei Toyota inwestuje w rozwój hybryd, prezentując nowe modele, jak RAV4 z inteligentnym napędem AWD-i, oferującym 304 KM i zasięg elektryczny około 100 km. To dowód, że hybrydy wciąż mają spore znaczenie na rynku i są konkurencyjną alternatywą – zauważa auto-swiat.pl.
Perspektywy i wyzwania dla europejskiej motoryzacji
Choć wizja elektrycznej rewolucji jest kusząca, obecne unijne regulacje dotyczące emisji CO2 na 2035 rok spotykają się z krytyką producentów. Eksperci z motoryzacja.interia.pl wskazują, że konieczna jest rewizja tych przepisów i przesunięcie daty wdrożenia, by dać firmom czas na dostosowanie się do wymogów. Jak podkreśla euractiv.pl, mapa europejskiego przemysłu motoryzacyjnego może zostać całkowicie przerysowana w ciągu kilku lat, a transformacja w stronę pojazdów elektrycznych wymaga ogromnych inwestycji.
Sytuacja w Polsce jest szczególnie złożona. Choć kraj miał być jednym z motorów elektromobilnej transformacji w Europie, aktualne warunki nie sprzyjają szybkim zmianom, co wpływa na tempo rozwoju rynku – informuje rp.pl. Dodatkowo, polski rząd wprowadza regulacje utrudniające działalność chińskich producentów aut elektrycznych, co może wpłynąć na dostępność i konkurencyjność pojazdów na rynku – zauważa spidersweb.pl.
—
Zmiany przedstawione przez Stellantisa na targach IAA wyraźnie pokazują, że europejski rynek motoryzacyjny wkracza na nowe tory. Powrót do klasycznych hybryd, rozwój małych aut segmentu A oraz apel o elastyczniejsze regulacje wskazują, że przyszłość motoryzacji w Europie będzie bardziej różnorodna i lepiej dopasowana do rzeczywistych potrzeb, a nie skupiona wyłącznie na pełnej elektryfikacji. Teraz pozostaje tylko zobaczyć, czy inni producenci podążą podobną ścieżką, czy też obecne rozwiązania wystarczą, by zachować konkurencyjność i spełnić unijne wymagania.