Trump uderza w brytyjski przemysł motoryzacyjny: co to oznacza dla nas?
Witajcie! Dzisiaj porozmawiamy o tym, co się dzieje w brytyjskim przemyśle motoryzacyjnym po decyzji Donalda Trumpa, która z pewnością wywołała sporo zamieszania. Zobaczmy, jak to wszystko wpłynie na nas, zwykłych kierowców i miłośników samochodów!
Nie tak dawno, amerykański prezydent Donald Trump ogłosił, że na wszystkie samochody i części eksportowane z Wielkiej Brytanii do USA nałożone zostaną cła w wysokości 25%. Tak, dobrze słyszysz – 25%! To nie żart. W ramach tzw. „Dnia Reklamacji” (Reclamation Day), Trump postanowił nałożyć te koszty na wszystkie importy motoryzacyjne, niezależnie od kraju pochodzenia. Wyjątkowo mocne uderzenie w brytyjski przemysł!
Co to oznacza dla brytyjskich producentów?
Przemysł motoryzacyjny w Wielkiej Brytanii odpowiadał za około 15% eksportu do Stanów Zjednoczonych w 2024 roku, co oznacza wartość sięgającą 9 miliardów funtów. Teraz, dzięki nowym taryfom, sytuacja staje się krytyczna. Wiele znanych marek, takich jak Jaguar Land Rover, Rolls-Royce czy Aston Martin, może odczuć to na własnej skórze.
- Jaguar Land Rover – drugi co do wielkości rynek po Chinach.
- Rolls-Royce – luksusowe auta, które mogą stać się droższe.
- Aston Martin – kultowe samochody, na które będzie nas stać coraz mniej.
David Bailey, profesor ekonomii na Birmingham Business School, określił tę sytuację jako „idealny sztorm”. Co to oznacza? Otóż, brytyjski przemysł motoryzacyjny już teraz zmaga się z wieloma problemami, takimi jak spadająca sprzedaż w Chinach czy wolne tempo przyjmowania pojazdów elektrycznych.
Czemu to wszystko się dzieje?
Trump ma na celu skłonienie zagranicznych producentów do inwestowania w amerykańskie fabryki. W końcu, jeśli samochody będą produkowane w USA, nie ma taryf. Proste, prawda? Ale co z tego dla nas? Wiele firm może zacząć przenosić produkcję do Stanów, co grozi utratą tysięcy miejsc pracy w Wielkiej Brytanii.
Oczywiście, brytyjski rząd, kierowany przez premiera Keira Starmera, miał nadzieję na osiągnięcie umowy, która złagodziłaby skutki tych wysokich taryf. Niestety, nie udało się to przed końcem negocjacji. W tej chwili jedyną opcją jest 10% „podstawowa” taryfa dla towarów nie-motoryzacyjnych.
Jakie są konsekwencje dla nas, konsumentów?
W obliczu tych zmian, możemy spodziewać się, że:
- **Ceny** – samochody i części mogą zdrożeć.
- **Wybór** – będziemy mieli mniejszy wybór brytyjskich marek.
- **Miejsca pracy** – możliwość utraty miejsc pracy w sektorze motoryzacyjnym.
Mike Hawes, dyrektor generalny brytyjskiego Stowarzyszenia Producentów i Traderów Motoryzacyjnych, ostrzegł, że te taryfy nie będą możliwe do przyswojenia przez producentów, co wpłynie na amerykańskich konsumentów, którzy mogą stanąć przed wyższymi kosztami i ograniczonym wyborem brytyjskich ikon.
Co wy o tym myślicie? Jakie są wasze przemyślenia na temat wpływu taryf na nasz ulubiony przemysł motoryzacyjny? Czekamy na wasze opinie!